Nie mam ni motywacji, ni nastroju do rysowania. Tabletu też nie mam. Mam za to trochę starych polskich przebojów na dysku z muzyką. Więc siedzę i słucham. I - być może - trochę zrzędzę.




Jednak nic nie jest w stanie zastąpić radości płynącej z rysowania, apdejtowania i czekania na ewentualne opinie. Na górze m.in. niewykorzystany kadr z projektu50, logo dla jednego magazynu kulturalno-informacyjnego oraz kilka małp. I kot z kurzu :o))
PS. Za oknem dzień wybitnie deszczowy. Zawsze chciałem być detektywem i w takie dni szukać poszlak na opuszczonych wiejskich cmentarzach (Oh, Fred, Kudłaty i Scooby znaleźli poszlakę!). No, ale skoro jestem (tylko) uczniem 2 klasy LO, pora skończyć kilka zaczętych książek i pooglądać odkładane filmy.

Juno to ładny film, Firmin to krzepiąca książka. Deszczowa aura nie opuszcza miasta. Dziś noc zwiedzania rynku.

194. Wielkie Odkrycie Kapitana Sheera można będzie zbadać w najnowszym Ziniolu. Zapraszam tamże już w czerwcu. A teraz do nauki, już za rok matura!

Czytam Iganie 1831, a słucham soundtracka z Juno. Weekend w Krakowie minął dość sympatycznie, jednak tabletu póki co nie uświadczę. Będę się ratować rysunkami w czerni i bieli albo kolorowaniem na kompie. Ku chwale częstych aktualizacji. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda.